jasnocieniem się kładzie
dwie dłonie na klawiszach
płyną jak białe żurawie
spod palców obłok melodii
znam nuty jak dotyk twych dłoni
muzyka połyka przestrzeń
zamyka wszystko co boli
między szepty klawiszy cisza
się wciska i gaśnie
leciutki walczyk błękitem
dotyka myśli ukradkiem
ty graj niech będzie jaśniej
gdy nuty spadają z klawiszy
odbite od ścian wracają
kaskadą dźwięków się stają
wołają
chodź zabierz mi powietrze
dotykiem bądź srebrnym dreszczem
w źrenicach księżyc gaśnie
w półlśnieniu dzisiaj zasnę