rzucił w głębinę te nieco zmięte
rozhuśtał fale pół na pół
rozszeptal żagiel białym pięknem
pomiędzy falą a oddechem
tonące słońce czerwień wysyła
w szczelinach głębi budzi się mrok
a kroplą słońca ginie bezsiłą
pusta plaża w powietrzu
małe stadko mew rozkrzyczane
niegrzeczne głuszą piasku szept
wiatr srebrnoskrzydky usnął na maszcie
i taka cisza a grzywy fal niosą melodię
tak sennobrzmiącą w wodnej kołysce
jak zapomniany już dawno żal
mewy przycichły i cichym lotem
gdy w skrzydłach niosą piękno i sny
nad brzegiem ślady stóp ktoś zostawił
bursztynu śmiech czy może łzy
gdy Neptun objął szepty chmur
staje się brzask światłocieniem
melodią świtu drżą grzywy fal
na horyzoncie lśni łuna barw
tak czystym pięknem
jak nadistnienie