Za oknem chmury
O słońce proszę
I deszczu nie znoszę
Dzwonię do niej
A ona wśród kniej
Boi się grzmotów
Nie chce robić kłopotów
Ale pojadę ją ratować
I do auta schować
Podaje jej rękę
Skacze uderza o nerkę
A tu jak nie chuknie
Jak nie buchnie
Jak nie drgnie
Jak nie stanie
Uratował życie
Stał wrycie
Przez chwil kilka
Lecz zobaczył wilka
A jednak to omamy
Dziewka szuka mamy
Ten chwycił za ramię
Potem na szyji znamię
I w tym momencie
Na światowym diamencie
Dwa szmaragdy połączone
Smak malinowy
Zapach polowy
Zmoczone po nitki
Czas to był bitki
Który silniejszy
Który namiętniejszy
Wzrok jak palące ogniki
W drugim miłości palniki
Wkońcu oparci czołem
Kręcili się kołem
A słońce zajaśniało
I psią muzyke grało
Do samochodu zaprowadził
Po policzku pogładził
I do obłędu ją doprowadził
Lecz już prowadził
I powtórzyć tego nie mogła
A Przed nimi mgła