biegnę samotnie i czuję jak grzeznę
ta z lewej z siwą głową
to dziadek Stanisław
po prawej babcia Anna
włosy spuszcza w ciemność
wujek Zdzisław podkręca
kasztanowe wąsy
zerka w stronę Elżbiety
dla nas cioci Lusi
Józef spogląda wszędzie
lecz nie gdzie Joanna
cokolwiek by robiła
patrzy weń jak w obraz
a Wanda i Kazimierz
razem jak latarnia
dokoła snopem światła
straszne sztormy gaszą
nagle w głowie pisk opon
i asfaltu ciemność