spoglądając w oblicze
poranione łzami
nie wstydził się bólu
płynął z głębi serca
zdradzony skazany na cierpienie
a pragnął tylko miłości
jak zbłąkany wędrowiec
miski strawy
pojawiła się jak anioł
przeprowadzając przez kładkę
na drugi brzeg czarując słowami
w oczach błyszczały gwiazdy
wtedy jeszcze nie wiedział
że dawno zgasły
pozostał tylko zimny płomień
powoli odbierała wszystko
radość wolność wiarę
wmawiają że bez niej jest niczym
że to ona jest urodzajną glebą
dalej już tylko ugory
służył tylko jej
zagubiony pomiędzy światłem a cieniem
pragnął iść ramię w ramię
przecierając nowe szlaki
znał piekło
smak upadku i goryczy
a kiedy ziarnko po ziarnku
zaczął składać siebie
puzzle znów się rozsypały
teraz jak spróchniała wierzba
spogląda na wydrążoną skorupę
z której wycieka nadzieja
nie podniesie już kamienia
pozostała tylko ciemność
która krok po kroku
jest coraz bliżej
Wrocław 20.04.2023r