czuć delikatny oddech wiatru
w obłokach miotacze ognia
a tuż pod błękitem nieba
złoty piasek drogi prostej
niczym złoty strumień
stojący na trzech filarach
chabru, fuksji i pomarańczy
z prześwitem bieli
przestrzeń klarowna
pachnie głębią powietrza
na łące trawa się tli
mgielnym dymem
jakby żarzyła się ziemia
unosząc parawan białej szaty
do połowy leśnych drzew
na tchnienie ust
na podziw oczu
przede mną kwiaty wiosenne
serce radują rozkwitem
dalej mgła jak mleko
w biernej funkcji
ma pojęcie innej światłości