Złociste wejrzenia słońca rozpadają się na smutne mrugnięcia
W postrzępionych okruchach szkła i porcelany
Światło rozszczepia się jak w pryzmatach przeznaczenia
Niepotrzebnie i już dla nikogo
Rubinowe fotony przeglądają się w niestłuczonych oknach
Oświetlając śnieżne czapy na ruinach upiornym blaskiem
Który tworzy niestosownie radosne tęcze
W postrzępionych okruchach szkła i porcelany
Złociste wejrzenia słońca rozpadają się na smutne mrugnięcia
Oświetlając śnieżne czapy na ruinach upiornym blaskiem
Rubinowe fotony przeglądają się w niestłuczonych oknach
Niepotrzebnie i już dla nikogo
Światło rozszczepia się jak w pryzmatach przeznaczenia
Oświetlając śnieżne czapy na ruinach upiornym blaskiem
Niepotrzebnie i już dla nikogo
Rubinowe fotony przeglądają się w niestłuczonych oknach