W metrach lub stopach – wymierna.
To niebo błyskiem metalu – czynne,
Ziemia lutową ciszą zaś bierna.
Ty mówisz - zachód słońca jesienny,
Zwycięstwa szlaki – jasne i proste.
Nie widzisz dzieci, które z ufnością
Na młodą, świeżą – czekały wiosnę.
Ty mówisz - obszar zniszczeń rozległy,
Składy i dworce, mury fabryki.
Nie widzisz jednak lat siedemnastu
Zbyt zanurzonych – w dźwiękach muzyki
Ty mówisz – tam są wrogów zastępy
W zieleni, brązie lub groźnej czerni,
Nie widzisz losów zbyt wcześnie szponem
Ognia – wepchniętych w pustkę śmiertelną.
Ty mówisz – dzielność, patriotyzm, walka,
Może niedługo – szlachecki tytuł,
Nie widzisz planów ulotnie modrych
Wtrąconych twardo – w głębię niebytu.
Ty mówisz – najpierw oni złe żądła
Kłującym z góry – spuszczali deszczem,
Wina i kara – to niewzruszone
Prawo dziejów…ile wieków jeszcze?