w żmijowatej siatce
wybałuszone oczy
żółte,czarne
i oczy z małą iskierką
alabastrowego ognia
błagalnie zamykały
pomarszczone powieki
widziałam młode lica stare
z wielkimi grudami
jak zeschłą skostniałą ziemię
i siebie widziałam uśmiechnietą
niezłomną mocą trwania
niczym obraz odbity w wodzie
i wiatr słyszałam
z boskim szmerem fal
powiał chłodem
umysł przewietrzył
na słowo mimochodem
co ja tutaj robię?
co to za żmijowate plemię?
gdzie ta moja dusza lata?
co za zjawa ludzi usypia?
w jakim ja świecie żyję?
ach ta siatka i to lico
lico w siatce sie przyśniło
Spider Man stał się potworem
przy nim ja IP Manem
dla ułomnej istoty ludzkiej...