że najtrudniejszą rzeczą w ciągu dnia
jest poprostu wzięcie oddechu.
Pierwszy, zaraz po obudzeniu,
gdy bełkotliwa modlitwa
wydostaje się z moich ust
i cicho znika w półmroku
kolejnego pustego świtu.
Ta błoga chwila, pociesza mnie
zanim będę musiała ponownie
stawić czoła światu,
którego tak naprawdę
nigdy nie poznałam,
a on z kolei nie poznał mnie.
Prawdopodobnie doszło
do fatalnej pomyłki.
















