W nowiu strasznie narzekał na chmury<br />
Macące jego światło rzucane na ziemie<br />
Mówił o bolączkach późnych powrotów<br />
Które widzi<br />
O nocnych kłótniach<br />
Zza okien<br />
O wczesnym wstawaniu do pracy<br />
Jeszcze przy jego blasku<br />
Chwalił sobie widok łodki<br />
Na środku jeziora gdzie dwoje młodzi<br />
Przytuleni obserwowali łamiącą się tafle<br />
Wiosłem zmąconą<br />
Chciał więcej optymizmu ode mnie<br />
Chciał żebym go pocieszyl że za dnia proporcje są inne<br />
Że w dzień ludzie częściej się do siebie uśmiechają<br />
Owszem tylko czy to na pewno szczery uśmiech?<br />
Czy wymuszony przez melaniczny blask brata-słonca<br />
Bo przecież inaczej nie wypada<br />
Gwiazdy milczały kiedy on narzekał<br />
Wskazywały na północny wiatr<br />
Oziębiający to co ludzkie<br />
Nadzieję na lepsze jutro<br />
Wiarę w ludzi<br />
Miłość?<br />
Tego nie dosłyszałem