W zatokach dłoni piersi żagle <br />
wydyma bryzą pożądania<br />
szkwały uniesień miękko, nagle<br />
falami zmysłów odsłania<br />
pcha na przód, to znów wycofuje<br />
ciepłe, spienione języki<br />
aż statek żądzy sam zdryfuje<br />
wprost w mew cichnące okrzyki<br />
by ów rozbitek wyrzucony<br />
na błogostanu plażę<br />
mógł opaść mokry, wycieńczony<br />
u brzegu wyspy z marzeń.<br />
<br />