nagą pozostawiłeś na pastwę losu<br />
<br />
zziębnieta leżałam i łzy z oczu spływay<br />
zatapiając po trochu aż tchu brakowało<br />
<br />
nagle poczułam cień-śmierci cień<br />
przysiadł się obok i osłonił od wiatru<br />
<br />
dłoń polożył na skroni-ciepłą i delikatną<br />
jeszcze rzekł-nie podawaj się <br />
<br />
jeszcze Cię nie zabiorę jeszcze na Ciebie czas<br />
tylko wez się w garść i będzie dobrze<br />
<br />
serce uśmiechnęło się ze wstydem<br />
miłość malutką dusza otrzymała<br />
<br />
Ty mnie wyrzuciłeś śmierć życie dała<br />
przyodzienie i dalej iść kazała<br />
<br />
teraz zobacz czy ubiór potrzebny jest<br />
do śmierci liczy się skrucha i Miłość<br />
<br />
własnie ciało do Ziemi idzie dusza do Pana<br />
wie On kiedy powołać ma i radość dać...<br />
<br />
<br />
<br />
...w Raju na wieki