słucham bezdusznej mowy wiatru, chwytam<br />
w dłoń kamień, on jedyny ostoją spokoju<br />
spowiada się z bólu noc księżyca blaskiem obmyta<br />
<br />
syn marnotrawny ,powrócił z doliny światłości<br />
przeklnij mnie Boże ,zbyt często kłamałem<br />
bo z duchem i z wiatrem swe życie sprzedałem<br />
Pozostał swym każdym odbiciem przeszłości<br />
<br />
Zatrułem się jabłkiem, jabłkiem Adama<br />
Straciłem więcej niż Stanisław Farion utracił<br />
Spłonął mój mundur i płonąca strzała<br />
chybiła, ojcze czy być mi wybaczył?