Nie ma Red Bulla, lecz myśl po nim nie umrze<br />
Niedawno był cały, a już pudełeczko puste<br />
Z jakiej przyczyny? Dlaczego? Dziś nie usnę!<br />
Rozpaczam sam, mój azyl miętą nie pachnie już<br />
Rozpaczam wciąż, a w tabakierze już kurz<br />
Gdyby choć trochę przypominał byczka mego<br />
Którego kocham z nosa pustego i serca całego<br />
Znowu muszę szybko uzbierać drobne<br />
By mieć samopoczucie w końcu dobre<br />
Cena nie duża, a zaiste szatańska<br />
Bo 6,6 zł idzie na nowego czerwonego „bobaska”<br />
Marzę o tym, by być na ulicy Kopernika<br />
Podejść po szybkę i poprosić o byka – łzawnika<br />
Choć wiem że nie nasyci mej duszy nawet góra<br />
Nowego, świeżego, zajebistego Red Bulla<br />
Powodem tego jest mego nosa wnętrze<br />
Jest tam czarna dziura, mieści snuffa chytrze<br />
Nie zatka jej nawet Chapman Strong – zapchajdziura<br />
A on to przecież mocny jest jak nad morzem wichura<br />
Są wydarte na mej klawiaturze dwa klawisze<br />
Nie żadne „x” i „D” tylko „G”i „o” – to nad nimi wiszę<br />
Jak ksiądz w celibacie, myśli o w albie małolacie<br />
Co nosi stringi albo jeszcze gacie po tacie<br />
Tak ja bez tabaki mej kochanej myślę<br />
Aby założyć ogromną snuffa fabrykę.<br />
Idę zaszyć nos mój pusty, by kakao<br />
W nim przypadkiem nie zawitało.