Chciałbym coś napisać ciekawego o świecie.
Aby było najważniejsze we wszechświecie,
I nosiło znamię wieczności,
W całej swej wszechdobylności.
Myśl ta musiałaby być doskonała.
Szybka i jasna, promienista jak strzała.
Uderzająca w sedno jak z nieba grom,
I błyszcząca jak wypolerowany chrom.
Teraz trza sprawie nadać postawę,
Godna musi być i wzniosła za prawdę
A jej cechą przedniejszą,
Właśnie prawda ma być najważniejszą.
I jeszcze jedno nadmienić tu chciałem.
Że musi być, co bądź ideałem.
Padnie też może ważne pytanie.
Czy znajdę to gdzieś, czy w łeb tym dostanę?
Bo zwykle lubić się zdarza,
Że gdy się szuka ; się nie przydarza,
A gdy na oślep się chodzi,
To zwykle samo do nas przychodzi.
Więc wezmę chustę, przewiążę oczy
I pójdę biegiem po górach zboczy.
Tam to usłyszę gwiazdy na niebie,
Które swym głosem przypomną mi Ciebie?
Twą Boska postać i każda chwilę,
W objęciach razem spędzona milę.
A teraz, w czasie naszego rozstania
Me serce z szału się nie wyłania.
Za oknem w wieczór burzami ciska
I w strugach deszczu, w noc ciemną, błyska.
To piorun, w mgnieniu, buduje drogę
Budząc tu wszędzie, okropną trwogę.
To wszystko dzieje się jakby, dlatego,
Że tak od siebie jesteśmy daleko
I tworzy to ze mnie zwierza dzikiego,
Na ludzi winnych stanu takiego.
Więc tylko jedno, chcę teraz powiedzieć,
Że już nie mogę tu więcej usiedzieć.
A myśl natychmiast się z tego wyłania
Że nikt, kto kocha, nie z cierpi rozstania.