<br />
<br />
<br />
języki naszego dnia skwierczały już niskopiennie<br />
pod czarną tarczą domu kiedy otworzyliśmy<br />
ogień w miękkim kominie powietrza i snuliśmy<br />
co nieco na przyszłość dostrzegalną jak dym<br />
<br />
żaby z pobliskich tafli płatały nam uszy jak gwiazdy<br />
na niebie płatają ciemność i wierzą że jest w tym filozofia<br />
że każdy z kotów ma swą boską drogę - przed siebie - donikąd <br />
<br />
a koty były przy nas<br />
nieruchome i wierne jak ciepło które nie każe jeść<br />
i pozwala nie spać pomimo bezgłosu i cieśninki powiek<br />
<br />
zanik poczucia mroku wygasł dopiero w świetle późnej pełni<br />
która rozeszła się po kościach zasianych w ziemi przez ślepawe psy<br />
i zbiegła się z głosem naszych matek że chyba już czas<br />
<br />
nazajutrz<br />
też będziemy dziećmi ale nasze ubrania <br />
już zmieniły woń na identyczną sobie – <br />
<br />
czy to dym – ktoś zapyta – nie<br />
to nasza przyszłość<br />