fotel wiernie wspiera<br />
twój ciężar.<br />
zazdroszczę mu paru rzeczy ale dalej patrzę &#8211;<br />
wlepiasz się w obraz pseudo-inteligentnej pół-twarzy, <br />
czekasz<br />
pustkę pomiędzy wypełnia frustrująca nadzieja &#8211; <br />
nie dotykasz prawie podłogi<br />
i mnie.<br />
twoje stopy wydeptują kolejny zawiły<br />
wzór<br />
na niespełnienie w moim dywanie.<br />
wiem, że nie odejdziesz<br />
chociaż wszystko przybiera barwę tych trzech liter,<br />
ty wciąż rozpatrujesz kolejne zakrzywienie czasoprzestrzeni<br />
jeśli nie liczyć jej całkowitego braku<br />
w równomiernych odstępach czasu<br />
niewyraźny brzęk rozbija otępienie:<br />
to nic nie znaczy<br />
prawda leży pośrodku, a wiara w cuda nie leży na ulicy<br />
zarzygana i nieruchoma<br />
prorokuje<br />
nie powiem już nic<br />
czy czujesz?<br />
moje włosy pachną jak wtedy, znów czuć w nich niechciane słowa<br />
idź już<br />
patrzę przed siebie<br />
idź już<br />
Tam nie ma nic.<br />