Żył student co miał na głowie burzę loków
Był on samotnym, bez żadnej lubej
Choć kiedyś odrzucił pewną piękną niezbyt potulnie
Jego marzenie czyniło go samym
Gdyż wierzył w miłość na wieki całe
Chciał mieć wybrankę u swego boku
Co jednakową miłość da mu do grobu
Będzie go kochać tak samo codziennie
A on za to ją wielce wielbić będzie
Tak zaświadczony że spełni marzenie
Nie jedną białogłową odstraszył od siebie
Przyjaciele zatroskani jego życiem
Postanowili znaleźć pozytywne wyjście
Umówili go z Cyganką o imieniu Emila
Miał się z nią spotkać gdy północy wybiję godzina
Na starym moście tuż obok tamy
Gdzie często pijał alkoholowe wynalazki
Zalewając w ten sposób swoje pragnienie
Tama służyła jak myślenia zrzucenie
Nadeszła północ , gwiazdy twarz oświecały
Student czekał na Emilii rady
Gdy zaś nadeszła z wózkiem pełnym puszek
Ukłonił się pięknie i dał jej jałmużnę
Emila spojrzała na studenta pełna ciekawości
Pomyślała - Co tego młodziana do mnie przynosi?
Ten zaś jakby czytając jej w myślach
Powiedział - Cyganko, opowiem ci moją historię
I opowiedział z pełnym szczegółami
Co go trapi i z jakimi żyję problemami
Cyganka słuchała uważnie każdego słowa
Gdy ten zakończył, jej rada była gotowa
"Studencie o bujnych lokach na głowie
Posłuchaj co stara Emila ci powie
Masz stać tutaj codziennie o 3ej w nocy
I czekać na dziewczę co z rowerem będzie kroczyć
To ta miłością twoją będzie
Co ci da uczucie tak bardzo wielkie
Na całe życie, do grobowej deski
O waszej miłości napiszą tomik poezji"
Punkt 3cia już następnej nocy
Postać studenta na tamę stoi
Ale żadne dziewczę z rowerem nie goni
Nie zmartwił się wcale, w ogóle
Wierzył że miłość pojawi się wkrótce
Przychodził więc każdej nocy, tak samo przejęty
Czekając na miłość jak zaklęty
I gdy minęły tygodnie i miesiące
A miesiące urodziły lata hańbiące
Student zakończył swe nauki
A książki sprzedał młodszym, jako lektury
Dalej był sam i przesiąknięty zwątpieniem
Policzki zalały zwątpienia rumienie
Od lat już kilka nie chodzi na tamę
Wspomina natomiast o dziewczynach co odrzucił na zawsze
W wieku 44lat, gdy świat dla niego nie miał już wad
Dalej był sam
I pewnej tylko nocy, przechodząc przez tamę
Przypomniał sobie o Emilii Cygance
A że do 3ciej w nocy zostało niewiele
Postanowił poczekać, po raz ostatni pewnie
Trzecia wybiła gdy na tamie ujrzał damę
Na którą czekał lat kilkanaście
Prowadziła srebrny rower...
Ujrzawszy studenta, krzyknęła gromem
- To Ty, nareszcie, dziękuję Ci Boże!
Biegiem do niego się rzuciła
Ten zaś zlękniony zaczął uciekać jak dzika zwierzyna
Przed tym tylko gdy zniknął w mrocznym mieście
Krzyczał - Zostaw, ta zostaw. Ja boję się Ciebie!