Chwilo upojna trwaj.
Najpierw twarz,
potem szyja, ramiona.
Niesie chęć twoje palce,
coraz bliżej niebo,
problemy tak daleko.
I tylko niesforne włosy,
wpadają nam między usta.
Tak się droczą z nami.
A ty,
z tym uśmiechem lśniącym.
Odgarniasz je.
Opadają lekko powieki,
usta szepczą szybkie oddechy.
A serce wyznacza rytm.
Płynnego walca.
Dzikiej samby.
Namiętnej rumby.
Napięcie znika,
znika stres.
Sami ze sobą,
sami w sobie.
Uniesienie.
Bezpieczeństwo.
Dreszcze.
Chwilo upojna trwaj.