Marznie w polu biedny strach.
Białe płatki, mroźne skry,
Koń i sanie: dzyń, dzyń, dzyń.
Krzątanina, szczeka pies…
Z chaty słychać dzieci śmiech.
Widzą z okna: drzewko tkwi,
Każde o prezentach śni.
Ciepło pieca, suty stół,
A na dworze: puch, puch, puch…
Smukła Chojna, śnieg i mróz,
Cudne święta są tuż, tuż.
Świerk pomyślał: „Głupi karp…
Świat dla Niego gówno wart…
Smaczny karpiu, szkoda Cię,
Wymiar w pniu dziś liczy się.
Bombek wnet zawiśnie kiść,
Cieszę się na samą myśl…
Na prezenty dzieci chęć,
Najważniejszy jestem więc.”
Samozachwyt- Głuchy Pień.
Śniegu biel i drwala cień…
Martwa cisza, topór, świst…
Czy to koniec? Właśnie dziś?!!!
Runął więc w bielutki śnieg,
Słysząc jeszcze dzieci śmiech…
Białe płatki, mroźne skry,
Idą święta. Dzyń, dzyń, dzyń…