Jechałam do domu autobusem, bo auto zostawiłam u mechanika. Co za niewygoda .Jak ci ludzie mogą tak jeździć codziennie?<br />
-Halo?! Tak to ja, cześć co słychać ? Naprawdę? Kiedy ?No i kiedy to ma przyjść ?We czwartek? To znaczy, że pojutrze? Zobaczymy.....<br />
Kto tak głośno rozmawia przez telefon ,nie licząc się z innymi, którzy na przykład chcą sobie w spokoju porozmyślać?<br />
Obejrzałam się żeby zobaczyć, kogoś kto nie potrafi powstrzymać się przed głośnym komentarzem. <br />
-Ile ? Sto tysięcy ? Ale dlaczego tak mało?- rozmowa trwała dalej.<br />
Co za kretyn uważa , że sto tysięcy to mało?- rozglądałam w poszukiwaniu idioty.<br />
-Ha, ha, ha, Dobra będę czekać w domu!!! żona? Nie , nie wie o niczym...<br />
O Boże! Przecież to Stefan...<br />
-Nie przejmuj się nie dowie się , przysięgam ci ...<br />
Co? A o czym ma się nie dowiedzieć Ala? Ciekawe?<br />
-Ona jest mało domyślna, oprócz zgrabnej figury nie ma więcej atutów<br />
Biedna Ala , co za świnia z tego Stefana . Czyżby robił interesy za jej plecami?<br />
-Chcesz ? No dobra , ale gdzie? Za 30 minut nie zdążę. Co czym jadę?<br />
Autobusem , auto w naprawie. Dobra to w Mariocie...<br />
Ciekawe z kim on się chce spotkać?<br />
Stefan wyglądał na zadowolonego z siebie. Patrzył przez okno. Na dworze panował półmrok kropił deszcz. Poczułam się zmęczona.<br />
&#8222;Ciekawe czym właściwie się tak zmęczyłam?&#8221; pomyślałam oglądając się za siebie w kierunku Stefana. &#8221;Co!? &#8221;krzyknęłam na cały autobus.<br />
Stefana nie było.<br />
-Dobrze się pani czuje? &#8211;spytał uprzejmie jakiś staruszek<br />
-Tak, tak...- Wstałam z miejsca i zaczęłam się rozglądać po autobusie.<br />
Nigdzie go nie było.&#8221; Zaraz , zaraz... był tylko ten przystanek-powiedziałam sama do siebie.<br />
Przeniosłam wzrok nieco wyżej ponad głowy pasażerów. Był, kroczył dumnie po chodniku. W autobusie tłok .Chciałam dojść do wyjścia. Zaczepiłam o coś nogą .<br />
-Halo! Co pani sobie wyobraża?- usłyszałam za plecami.<br />
- Ja musze wyjść! Proszę otworzyć drzwi!- nie zdążyłam wysiąść, autobus ruszył. <br />
- Śnięta krowa!<br />
Omal nie padłam trupem , kiedy się obróciłam. Za moimi plecami zobaczyłam moją profesorkę z liceum. siedemdziesięcioletnia teraz<br />
kobieta szarpała mnie za rękaw płaszcza i sypała epitetami, których słyszeć z jej ust niespełna piętnaście lat temu nie byłoby możliwe.<br />
- Co pani sobie wyobraża! Niech no pani teraz pozbiera, wszystkie ziemniaki mi wysypała ,idiotka , młodym się ciągle wydaje że ...<br />
- Mnie się nic nie wydaje proszę pani !-schyliłam się żeby pozbierać te cholerne ziemniaki.<br />
- Kochaneczko ! Tylko wszystkie ! Dokładnie!- wrzeszczała nad moim uchem.<br />
Dojeżdżałam do przystanku a w tym tłoku znalazłam zaledwie z tuzin.<br />
-Ja bardzo panią przepraszam , ale przystanek autobus już stawał.<br />
-Ludzie nie pozwólcie jej wysiąść!<br />
-Stop nie otwierać drzwi ! Złodziejka!- usłyszałam obok siebie . <br />
-Policja!!!- darł się jakiś gruby facet przede mną. Kierowca się zatrzymał<br />
-Jaka policja? Czy pan zwariował?- krzyknęłam<br />
-To pani zwariowała! Wariatka!!!- obsmarowała mnie jakaś kobieta z dzieckiem.<br />
- Zobacz Mareczku tak teraz wyglądają złodzieje- powiedziała do dziecka.<br />
Czułam, że to mnie przerasta. Rozśmieszyło mnie to , bo przypomniał mi się serial &#8222;Alternatywy 4&#8221;. Spojrzałam na zegarek . Muszę wyjść z tego przeklętego autobusu. Stefan już na pewno jest na spotkaniu.<br />
- Ile pani zapłaciła za te ziemniaki?- spytałam prosto z mostu<br />
- Dwa złote, za trzy kilo! &#8211; krzyknęła na cały autobus- A teraz mam tylko z pół kilo!<br />
Zajrzałam do portfela . Miałam sto dwadzieścia złotych w papierku i nic w bilonie.<br />
<br />
Ma pani tutaj &#8211; wyciągnęłam dwadzieścia i włożyłam jej do ręki- za to kupi pani co najmniej dwadzieścia kilo ziemniaków i jeszcze pani zostanie reszta .A teraz musze już iść! Do widzenia!<br />
-Zobaczcie jaka cwaniara!!! Policja!!!- krzyknął grubas.<br />
Nie wytrzymałam. W tłoku przecisnęłam się do tego wstrętnego chłopa. Autobus się zatrzymał. Drzwi się otworzyły. Wysiadło kilka osób , poczym zaczęto wsiadać.<br />
- Ty capie co się wtrącasz ?- szepnęłam mu do ucha.<br />
- Bo co?- zaczął się śmiać.<br />
- Bo to!- krzyknęłam i stanęłam mu na stopie z całej siły szpilką.<br />
Wypadłam z autobusu w ostatniej chwili. O mało co nie przyczaśnięto mi płaszcza. Która godzina? Co już dwudziesta pierwsza ? <br />
Musze szybko dostać się do Mariotu. Szłam szybko. Rozpadało się na dobre. Chociaż tyle dobrze, że założyłam szpilki, moje ulubione. Po prostu wygodne do biegania , spoglądałam teraz na nie. Nawet nie zauważyłam ,że aż tak się zniszczyły. &#8222;Jaka szkoda , gdzie ja teraz dostanę równie ładne i wygodne buty&#8221;?.<br />
- Och! Kurcze!- krzyknęłam &#8211; Moje buty!<br />
Naturalnie przez to całe zamieszanie w autobusie zostawiłam moje nowe buty.&#8221; No to ktoś będzie miał z nich pożytek &#8222;<br />
Nareszcie dotarłam do celu. Spojrzałam na zegarek. Dwudziesta pierwsza czterdzieści dwie. Trochę późno.&#8221; Ciekawe czy Stefan będzie w środku? <br />
Drzwi otworzył mi oddzwierny. Dziwnie mi się przyglądał. Weszłam do holu ,rozejrzałam się. Było dosyć dużo ludzi. Udałam się do kawiarni, przypuszczałam że może Stefan umówił się tam na drinka .<br />
Usiadłam przy barze.<br />
- Poproszę Rioja<br />
- Dużą?<br />
- Tak <br />
Barman przyglądał mi się przez chwile . Podał mi kieliszek z winem. Hm, moje ulubione.<br />
-Przepraszam panią, ale myślę ,że powinna pani skorzystać z toalety.<br />
-Słucham?!<br />
-Nie chciałbym być niegrzeczny , ale proszę spojrzeć w lustro- ręką wskazał mi zwierciadło znajdujące się za jego plecami.<br />
W pierwszej chwili nie wiedziałam co ma na myśli. Patrzyłam tępo we własne odbicie. Dopiero po paru chwilach uświadomiłam sobie jak wyglądam.<br />