po czym, w jej oczy wpatrzony - padłem na kolana!
Wycelowana z niezwykłą precyzją,
prosto w serce… trafiła mnie strzała!
Nie wiadomo skąd, głos usłyszałem:
Jestem Amor, miłości Pan !
To ja strzelałem, byś poczuł miłości smak.
I przyspieszyło serca bicie,
jak dzwon Zygmunta waliło bez opamiętania !
Ciało przeszyły dziwne lecz przyjemne dreszcze,
w oczach, niezwykłego szczęścia łzy połyskiwały…
a one same, tonęły w jej oczu błękicie !
Tak pięknym - jak róży kwiat,
głębokim – jak otchłań ocean…
Skrzydlatego boga słychać już nie było,
zniknęła nawet strzała…
Lecz kochanków król, zostawił coś wspaniałego,
szczere uczucie serca mego do Twego.