stoi chłopiec pośród krzyków róż i kier chleba
pusty krąg wokół niego za kręgiem grupka w mundury ubranych upiorów
ze rdzawym akcentem
chłopak kasztanową Nemezis poszczuty łasi się do piasku bosymi stopami
wyciąga paznokciem jadowity korek z butelki ojczyzny
wysokopienne myśli więzione przez ćwierć życia wybiegają z ust
nie da się już z ich zatrzymać
motor mu zagrał żelazną nutę na jodłowym flecie spalin
po czym odjechał w sen nieżywy
zanurzył się chłopiec w lepkiej mazi przestrzeni stolicy
płacze teraz krucho
za kimś w twardych ścianach maszyn związanym
woła: nie wiem czy mnie tutaj widzisz- nie zapewne
na znaki nakładam liryczne dłonie a słońce odbija
srebrne dno hełmu
powiedz czy niebo jest płaskie
czy mam śmiertelne halucynacje
wczoraj glob miał kształt zakwitłej kropli krwi
dziś metalowym butem samoloty wycisnęły gorzki sok popiołu
wczoraj chyba nigdy nie było