skubał okruszyny i zerkał
bokiem, gruchał bez związku
o kaloszach, bogu i słońcu
i tylko swoje skrzydła
wielkie jak bezkresne sny
nie umiał ugłaskać dłońmi
mój anioł stróż jest taki
na ziemi nieporadny
wysłałam go do nieba
pakując do chlebaka
modlitwę z masłem