szarych jak dni na ulicach Betanii,
zwiędłych spojrzeń i niemych kąsań
żmij wyrabiających chlebny zaczyn.
Maria Magdalena jawnie oddaje
ciało, bluźniąc, mamroczącym
w skrytości swoich białych domów
nie chce zakrywać twarzy, włosami
nie zetrze wody z bożych stóp
ona chce jednego - świętego spokoju
bez przebaczenia i złotej bransolety
na białym ramieniu, swojej winy
nie widzi w jego oczach
poszukajcie kamieni
wy bez skazy !