Ptaki wesoło śpiewały, wiatr delikatnie głaskał moje policzki
Po co się tu znalazłem… Nie pasuję tu…
Stanąłem i rozprostowałem mięśnie
Po drugiej stronie polany pojawiła się dziewczyna
Patrzyła na mnie, jednak nie widziałem Jej twarzy
Zrobiło mi się ciepło na duszy
Bardzo Ciepło…
Dziewczyna zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Krzyczałem, błagałem, żeby wróciła – na próżno
Nie była prawdziwa – nie mogła być
Była zbyt wspaniała, żeby patrzeć na takiego nędzarza
Chyba, że…
Ogarnął mnie gniew – znów ze mnie zakpił…
Pokazał mi doskonałość, po czym ją zabrał
Zacząłem wszystko niszczyć – podpaliłem las i polanę
Wszystko dookoła płonęło.
Padłem na kolana, ale pod nogami nie było pogorzeliska
Pod nogami miałem piasek…
Znalazłem się na pustyni.