z rąk czarnego anioła.
Jeszcze na oczy cienie
i spojrzenie dookoła.
Rozpięte skrzydła agonii,
szepczą do nas ,patrz.
Jak życie chce dogonić,
choć kostucha stoi w drzwiach.
Ból niemą skargą rzeźbi twarz,
pieśń łamie ,piękność trwoży.
Nim z krzykiem spłynie z nas płacz,
jeszcze raz oczy otworzy.
Zabierze ze sobą nasz wzrok,
zrzuci bagaż co ją gniótł .
Ból nas przeszyje na wskroś,
gdy dumnie przekroczy próg.