idą i płaczą cichutko,
mają nadzieję obudzić się gdzieś,
nadzieję jak płomyk malutką.
Chwila ciemności i łza gorąca,
zwierzę bez czucia upadło
a chwilę później wśród swych przyjaciół,
trawę soczystą jadło.
Więcej już nigdy rany nie miało,
bólu żadnego nie znało,
na wielkich łąkach wśród wód błękitnych
najczęściej się pasało.
Z tyłu została czara goryczy,
zwierzęcych łez tak wiele
a ponad nami w świecie miłości
są nasi przyjaciele.