moja namiętność<br />
płomieniem stopiła twój chłód<br />
zapłonąłeś płonęlismy<br />
odrzucona podmuchem wrzącej lawy<br />
od wrót raju<br />
obsypana popiołem<br />
patrze na anioła z mieczem<br />
ale on to tylko wartownik...<br />
...wyrok zapadł tam wysoko<br />
gdzie Wiielki Kreator bilansuje mgławice Andromedy oszlałe bicie mego serca i rozdeptane mrowisko...<br />
na szali wagi opadam coraz niżej<br />
liść błędnie wirujacy <br />
w kaprysnych podmuchach<br />
i co mkomu po moim<br />
cierpieniu<br />
które nie uratuje <br />
nikogo