I otwieram na siebie
Nie zawsze witam światy upragnione
Z nocą przyszła pustka
I strach
Tak nagle zabrakło ciebie
Śmierć niewyobrażalnie realna
Przepełniony świat krzyczał
I biegł dalej
A ja stałam
W samym środku bezrady
I bezcelu
Zgubiłam swój ośrodek
Opoka skruszyła się
Wszędzie mgła
Brak drogi
Krzyczę
Gdzie jesteś?
Jesteś?
Wróć!
Nikt nie słucha
Wrosłeś w Złoty Ogród
Bezpowrotnie
Budzę się
Okryta strachem
Przeszyta czarnym oddechem
Z myślą niepewną
Topię sen w szklance dnia