wymarzona -
w bezwietrznej jasności księżyca
okryła bezszelestnie
niczym jesienna mgła
muślinową spokoju peleryną
otchłań snu
zastygła pamięć
ukojona dotykiem
zatrzymanego czasu
myśli tak niespokojne
odeszły bez sprzeciwu
w daleki wszechświat -
święty spokój
lecz nagle...
rąbnęło
gdzieś z tyłu za głową
jak niezapłacony haracz
bez uprzedzenia
bez pory na rozbudzenie myśli
wróciło wspomnienie nieodpokutowane
jeszcze walczę
póki senny koszmar nie powróci
szarpię watłą już pelerynę
trzymam opadającymi siłami
wskazówkę czasu
walczę z jawą
nierównym przeciwnikiem losu -
przegrałem
cicho wokół
nie słychać pająka:
wystraszony zaprzestał plątania sieci
w głowie pogrom
zbudzony przedwcześnie
jak zwykle planuję
odrobienie następnej lekcji
lekcji pokory
i marzę: o swojej ciszy