-Ach , Marysiu , nie rób tyle krzyku o lizaka ! – zwróciła się do swej latorośli. Zero reakcji.
Magda kolejny raz zadała sobie pytanie, po co, na Boga nakupowała tyle książek w stylu „Psychologia Malucha’’, skoro one KOMPLETNIE NIC nie dawały ,ot co.
W ogóle, życie ostatnio zdawało sobie z niej kpić. Jeszcze pięć lat temu była 24 –letnią, szaloną dziewczyną z szelmowskim ,ukazującym olśniewające zęby uśmiechem i piegami na nosie. Nosiła spódniczki mini i była duszą towarzystwa.
Wtedy poznała Marka . „Olśniewający ,przystojny , cudo’’ –mówili wszyscy.
Co lepsze, bardzo niedostępne cudo.
„Bóg z Olimpu’’ wybrał ją , „Ekspresyjną Madzię”. Z tego wywiązała się temperamentna, gorąca miłość, uwieńczona małżeństwem po kilku tygodniach znajomości.
Już wtedy , w pierwszych dniach po zawarciu aktu ślubu oboje, ona i Marek zaczęli rozumieć ,że do siebie nie pasują, i to kompletnie .Gdy on mówił „białe ‘’ , ona „czarne” –i na odwrót. Pewnie cały ten pospieszny mariaż zakończyłby się jeszcze szybszym rozwodem, lecz nie mogło do tego dojść z pewnego powodu – Mag była w ciąży.
Na tym etapie życia , złapani w potrzask instynktownie, razem z Markiem znaleźli sposób, który pomógłby się pogodzić im z losem karzącym być ze sobą na wieki- SKUPIENIE SIĘ TYLKO NA DZIECKU.
Nieświadomie dali urodzonej już córce niedobry rodzaj uwagi rodzica, bowiem przeczuleni na punkcie pociechy-jedynego celu w ich życiu stali się nadopiekuńczy i skłonni do rozpieszczania.
Efekt tej metody Magda miała teraz przed sobą. Już od dawna zauważała, że coś jest nie tak …Może widziała to , czuła podświadomie od samego początku tego związku??? Prawie się z mężem nie widywała pomijając chwile spędzone rodzinnie z Marysią .On stał się pracoholikiem ,ciągle siedział w pracy ,po której szedł z kolegami na piwo , ona- zajmowała się domem i dzieckiem, a w wolnych chwilach biegła na kawę z innymi matkami , by perorować o specyficznych nastrojach w ciąży i o tym, dlaczego Maciuś nie może nauczyć się korzystania z nocniczka...
Przez te wszystkie lata w głowie świtało jej, że coś niedobrego się dzieje z jej losem, że nie jest szczęśliwa ze swojego życia….Mąż chyba też czuł to samo. Ale wszystko dla córki….
Przecież ona wspaniale się odwdzięczała ,jak choćby w tej chwili na ulicy w centrum miasta….
To była klatka, klatka z której nie sposób się wyrwać…
Pułapka zamaskowana złudzeniem idealnej rodziny…
Niedawno doszło to do niej w całej okazałości.
Była w kawiarence , przyjaciółka z którą piła herbatę musiała wyjść, żeby nakarmić piersią synka Mateuszka (O Boże…) ….Magda rozglądała się ze znużeniem po pomieszczeniu. Miesiąc temu skończyła 29 lat, i zrozumiała wreszcie że nie jest z siebie zadowolona.
Wtedy napotkała wzrok siedzącej samotnie kobiety. Była …intrygująca. Ubrana w czarne ,jedwabne spodnie dzwony i elegancki , obcisły sweter tego samego koloru otulała się fioletowym ,lejącym szalem. Czarne loki spływały na fiołkowy kaszmir , w smukłej dłoni trzymała herbatę. Napotkawszy wzrok Magdy ,wstała i skierowała się do jej stolika .
-Nie jesteś szczęśliwa- rzekła, przypatrując się jej.
Magdalenę zamurowało .Boże, skąd ta osoba mogła to wiedzieć….
-Jestem Alicja , miło mi cię poznać.. Chyba potrzebujesz pomocy.
-Ja…Ja jestem Magdalena ,wzajemnie ,ale..my sié znamY? jakim prawem mówi mi to pani???!!!
-Och, Magdo, nie gniewaj się na mnie o to…Po prostu widzę twoje nieszczęście ,stłamszenie ….I wybacz ,że mówię do ciebie per „ty”.. Wiesz ,zajmuję się astrologią ale mam też doświadczenie psychologiczne…. Porozmawiaj ze mną. Chyba widzę w tobie potencjał ,ale na razie przypuszczalnie zajmujesz status wzorowej matki i żony ,co?
-Alicja, nie znam pani, mam ci opowiadać całe moje życie???
Wtedy Mag dostrzegła w oczach Alicji ciepło, takie…takie specyficzne, połączone z empatią i zrozumieniem, jakąś tkliwością…
Nie wiedziała kiedy popuściły hamulce , ale zaczęła jej ,obcej kobiecie opowiadać –o tym, że tkwi w małżeństwie z przymusu ,ma dość prania ,sprzątania ,gotowania ,spotkań z głupiutkimi mamuśkami ,o tym, że córka jest rozkapryszona ,kłopotliwa i nie słucha rodziców ..O tym, że mdło jej się robi na widok ołówkowych spódnic ,wełnianych sweterków i statecznych pereł…
Bardzo się zmieniła od tego spotkania dzięki nowo poznanej, to był pierwszy krok…
Zakolegowała się z Alicją, ona jej pomogła zmienić styl ubioru na mniej konserwatywny ,dużo rozmawiała z Magdą o psychice ,zaczęła odkrywać w niej pewną zapomnianą pasję z dzieciństwa…
Malarstwo…
Na którąś ich kawkę przyniosła sztalugi ,pędzle i farby i wprost kazała malować.
Magdę to wciągnęło ,zaczęła się czuć dowartościowana jakimś talentem…
Lecz dalej musiała żyć z mężem i dzieckiem ,prowadzić wzorowy dom i zajmować Marysią…To się stało teraz nieznośne, bo dzięki Alicji zaczęła dostrzegać monotonię i niewdzięczność tych zajęć. W tej chwili stała na środku miasta i przeklinała swoje dziecko w myśli…
Nie wytrzymała ,wzięła telefon do ręki i zadzwoniła do Ali.
Wtedy zaczęła energiczniej zmieniać swoje życie.
Znalazła z pomocą Alicji producentów wernisaży amatorskich ,za opłatą dostawali jej obrazy, które zaczęła malować. Chodziła na spotkania z wykształconymi znajomymi przyjaciółki, z rumieńcami na policzkach rozmawiała o muzyce, literaturze ,sztuce….Zatrudniła nianię do Marysi .
A CO NAJGORSZE, ZACZĘŁA ZASTANAWIAĆ SIĘ NAD ROZWODEM Z MARKIEM..
Któregoś dnia powiedziała mu to . Mąż przyjął to spokojnie, z patologicznym w takiej sytuacji opanowaniem, skinął głową , dwa dni potem przyszedł z prawnikiem i podał do podpisania papiery rozwodowe ..To wszystko stało się tak szybko ,do Magdy nawet nie doszedł fakt rozwodu i podzielenia opieki nad Marysią…
Alicja bardzo ją wspierała, Magdalena w odwdzięce wciąż zapraszała ją na obiady i podwieczorki …
Wreszcie zaczęła nowy żywot. Sprawa rozwodowa dobiegła końca , kupiła za podzielony majątek śliczne mieszkanie .Marysia była u taty na weekendzie.
Była niedziela .Magda spojrzała w lustro i z ukłuciem w sercu zauważyła , że ..jest sama. Matka wyklęła ją za to ,że się rozwiodła, a Alicja…Tak naprawdę nie pasowała do niej. I wtedy Mag pojęła ,że za namową przyjaciółki rozwaliła sobie życie ,które budowała tyle lat…Że jest samotną ,zgorzkniałą rozwódką .Że pasowała do roli matki i żony,mimo iż zgodnie ze wzorcami 21 wieku wmawiała sobie,że jest "kobietą sukcesu " i się marnuje..…. Usiadła na krześle ,ukryła twarz w dłoniach i płakała długo nad rozlanym mlekiem…