morze westchnęło głęboko,
jakby jakimś pragnieniem,
jakby jakąś tęsknotą.
I po białych zastępach
szare lały się fale
w niewymownym wspomnieniu,
otulone wciąż żalem.
Kiedy kamyk rzuciłem
jeszcze cicho szlochało
a jak na dno już upadł
to szumiało, szumiało.
Noc się ciszą okryła,
lekko tańcząc z księżycem,
ono jeszcze westchnęło
jakby szczęściem,jak życiem.