serce kochające
zachody słońca
kropelki rosy
łabędzie żeglujące
dumnie po stawie
czasem uronię łzę
nad zastygłym motylem
ptakiem który wypadł z gniazda
pochylę się nad kwiatem
żeby poczuć jego piękno
nie jestem już złotym wschodem
kalejdoskopem barw
halnym wiatrem
łamiącym młode brzózki
jestem jesienią
ptakiem
szykującym się do odlotu
powracającym echem
niechcianym lustrem
pogwałceniem młodości