na szerokość ust
Drzwi do komina otworzyła
uśmiechając się
jak Mikołaj hulnąłem
bez latarki z dwoma workami
Po ciele pot spływał
w oczach gwiazdy lśniły
bez zapowiedzi
żołędzie w dłonie wzięła
kosmicznie ściskając
aż tchu brakło
w ciemności
nad I dwie kropki tańczyły
W rytm muzyki tlen łapaliśmy
bez ulotności lotnosć puściła
jak lawa zatopiła
z rozkoszy słowa krzyczałem
Tyś moja Wagunia mojaś ty
Wagusia kochana...
...gdy z ciemności wylazłem
od razu odpowiedz dostałem
Do komina nie wchodz bez latarki
jak nie umiesz odróżnić bab