Wśród tłumu gapiów, spragnionych sensacji - zamieram w bezruchu.<br />
Uciekłem na chwilę, wciąż będąc inwigilowanym,<br />
Dał słyszeć się duży niepokój w moim duchu.<br />
<br />
Był spokój i czystość, ukojenie...<br />
Przesyłam mym wrogom... przebaczenie.<br />
<br />
I biegnę...<br />
Po szczeblach kariery, w pocie czoła<br />
Pode mną błagalnie ktoś zawołał:<br />
Zwolnij!<br />
Słyszę już nic - Nikogo, to chyba dobrze?<br />
Działają jeszcze instynkty, czy znów się mądrzę?<br />
<br />
Posłucham jeszcze... to jak z Mozartem chwil symfonia<br />
I znów jakby nieco ciszej<br />
Wrzeszczę!<br />
Agonia...<br />
<br />
Rozdarty akordem ludzkich spojrzeń, gestów<br />
Uciekam... wciąż wtrącany do gamy aresztów<br />
z kluczem wiolinowym w ręku.<br />