I ciemne dusze drąży robak smętny,<br />
Tłoczony krzyżem, w krwi płaszczu cierpienia,<br />
Odbiera siły - będąc obojętnym.<br />
<br />
W paciorkach myśli znalazł swe schronienie,<br />
Wciąż izoluje twórcze elementy,<br />
A kiedy zbierze, zaciąga do cienia,<br />
Przebija dając ból tak niepojęty...<br />
że nie myślę - już...<br />
<br />
Już tylko wspomnień uporządkowanie<br />
Daje mi radość, lecz często tchnie trwogą,<br />
Tak mi niewiele trzeba, to egzystowanie<br />
I wtedy niebo jest moją podłogą...<br />
wznoszę się jak pył i kurz...<br />
<br />
Opadam powoli i lekko jak głazik<br />
Po drodze wyrzucam pomysłów mych stal,<br />
Czy jestem bezbronny, wciąż trudno wyrazić,<br />
Gdy korę pnia mózgu tak tnie losu drwal.<br />
<br />
Złamane kolano, zwichnięty paznokieć, snu lawa,<br />
Wytarte emocje i z lądowania zabawa<br />
na ostry pal...