I kiedy piję, palę, klnę do przesady,
gotuję, sprzątam, pracuję lub śpię.
Gdy realizuję swoją całą literacką nadzieję,
gniotąc w kieszeniach nieudane wersy,
wtedy właśnie,
kocham.
Niewątpliwie cały czas jesteś.
W kilku włosach na swetrze,
w kilku dreszczach.
Wyjdę teraz,
bo nie chcę wychodzić,
z pustego domu.