kryjąc się pod różnymi przebraniami.
Na początku niedojrzały, bezmyślnie pewny jak żołnierzyk rezerwy uzbrojony po zęby. Liczył się atak.
To przynajmniej było uczciwe, bo po kilku porażkach stałem się bardziej wyrafinowany. Często łapany
przez służbę graniczną słyszałem za sobą coś o urodzonych aktorach. Wracałem wtedy poirytowany obwieszczając
światu kolejną próbę nazajutrz. Myślałem nawet nad hodowlą kameleonów by brać z nich przykład.
Mózg w akcie desperacji wymyślał coraz to nowe idiotyczne pomysły.
Dziś jednak po raz pierwszy nie zerwałem się z łózka, nie zacząłem dobierać peruk i doklejać wąsów.
Nie zacząłem się zbroić. Dziś wyszedłem na dach popatrzeć w stronę granicy.
Świat się kurczy. Granica jest ruchoma. Z cwaniackim uśmiechem czuję jak rośnie dusza.