Gdy szeptem tłumisz ciszę poetów rozmaitych,<br />
Gdzie archetypiczne słowo osacza ludzkie zmysły,<br />
Jak sępy żerujące w ludzkości, świat rozmyty<br />
W sylabie - księżyc i słońce mgliste.<br />
<br />
Wpajają, wciąż kreują, Twą własną egzystencję,<br />
Tak niezliczonych ścieżek i Milion wciąż powstaje,<br />
Papugi rozkrzyczane, mów do nich eminencje,<br />
Bo tak przystaje.<br />
<br />
Purpurą przyodziani do świeżej profanacji<br />
Wręcz klękasz i cicho szepczesz: Ty jesteś moim...<br />
Pęcznieją, rosną w siłę we własnej egzaltacji-<br />
Nikt się nie boi.<br />
<br />
Zedrzyjcie przeklęte maski, pokażcie nagie twarze,<br />
W prostocie ukojeni - niech zabrzmią narodziny<br />
I tak, gdy swą prawdziwość już każdy z Was wyważy,<br />
Obmyjcie krwawe skronie, łzą Boskiej Dzieciny.<br />