(który nieustannie kojarzy mi się z hipopotamem
może dlatego, że innego nie znam,
a chyba każdy jest taki sam -jak hipopotamy)
-to jest kłamstwo,
bo tu gdzie nas rzucił patetycznie nieszczęśliwy los,
dzieląc się z nami swoim nieszczęściem
chyba trochę okrutnie,
nie ma żadnych hipodromów,
a jedyne co możemy sobie tu wygrać
to pozorna wolność,
mój drogi ojcze.
Nazwałeś ten przeklęty krąg,
w którym żyjemy, hipodromem
zanim jeszcze dowiedziałam się co to oznacza
(może dlatego kojarzy mi się z hipopotamem
-bo przecież wcale nie jest taki jak wszystkie inne.
Innych nie widziałam,
więc nie mam porównania, zresztą,
bardzo mało rzeczy w moim życiu ma jakieś porównanie,
bo zazwyczaj wszystko jest tu pierwsze i nowe i ostatnie
-w takim miejscu żyjemy,
mój drogi ojcze.).
Widzę cię tutaj całego, odbitego w kałuży,
jak na dagerotypie,
choć nie spotykamy się tu już wcale
od wielu, wielu lat,
bo oboje walczymy,
w trzeciej wojnie światowej,
którą przewrotnie „szczurzymi bojami” nazywamy,
eliminując wytrwale kolejnych partyzantów,
zamieniając się stołkami po kolei.
Wojna pozycyjna -piszesz do mnie w listach,
które nie dochodzą,
więc sama muszę sobie wymyślać ich treść.
Wiesz, że termin ten jest nietrafiony...
Ile masz już lat?
Sto? Sto pięć?
A nadal walczymy,
o nasz pierwszy i ostatni hipodrom.
o nasze baśnie z dzieciństwa,
o testament,
które tu pochowaliśmy
-ja swój dziecinny, a ty -prawdziwy.
I na nic się zdały rącze rydwany życia,
bo tylko już ten hipodrom nam został.
Stoję tu teraz, gdzie opowiadałeś mi piękne historie,
a najpiękniejsza brzmiała:
„Tu będzie mój grób.”
I to jest tylko jeden przypadek,
gdy bajka zaistniała w życiu, iszcząc się sama w sobie.
Składam kwiat na twój grób, mój drogi ojcze.