Czy tak mały, że musiał ją nazwać,
Próbując zmieścić
W swoich nazbyt ciasnych, kościanych ramach?
A może jej nazwanie,
To pierwszy znak opanowania
Na modłę Demiurga,
Który potrafiłby nią obracać w palcach?
Cóżże kryje?
Wciąż się przed nami uporczywie chowa …
Co łatwo spostrzec-
Przecież gdzie nie spojrzeć,
tyloma kołami nas otacza.
I jak daleko byśmy podróżowali
Wzrokiem prędkim- bardziej niż światło,
To zawsze ją tam, na miejscu spotkamy.
Tam na miejscu, i tam dalej też,
Za każdym rogiem.
Ani dobra, ani zła, więc czemu
Jednym wierna przyjaciółka,
Innym wierny wróg,
Kolejnym natrętna mucha?
Tylko mniejsza - o, jeszcze mniejsza.
Mniejsza niż punkt,
Ale
Większa niż nic.
Raz nieskończenie mała.
Raz nieskończenie duża.
Nieskończoność.
Skrajność oczywista - lecz nieistniejąca -
Tak dalece niepoliczalna.
Ale
Ujarzmiona w matematyczne wzory;
Sprzeczność: niedoskonała - bo istniejąca,
Czy doskonała - bo ją definiująca?
Aż tylko jedyna, nierzeczywista,
Materia i czas rzeczywistości.
Jak łatwo powiedzieć, że jest coś ponadto,
Jak trudno to sobie wyobrazić.
Prawdopodobnie trzeba by umrzeć.
A żeby tego dowieść - zmartwychwstać.
I wymyśleć brakujące słowa,
Których i tak nikt nie zrozumie,
Uznając je za mowę szaleńca lub uzurpatora dusz,
Jak w znanym precedensie.
Tylko nie bądźcie nigdy nazbyt ciekawi,
Lepiej poczekać w kolejce na swój bilet.
We właściwej.
Jeszcze chwilkę na korektę?
Spokojnie.
Miejsc w kinie nigdy nie zabraknie.
Trzy seanse, każdy definitywnie zajmujący,
A co lepsze, nigdy się nie skończy.
Ups, czyżby tam bez endu też nas miała dopaść?
bezendu-bezendu-bezendu-bezendu