Skąpanej w czerwcowej burzy
Rozwinął się w słońcu baldach gwiaździsty
Z iskierek pachnących, niedużych
Schroniony w pokrzywy, wtulony w zarośla
Bieleje bez czarny swym kwiatem
Przez morze trawiaste muszę wiosłować
Tak gęste jest wczesnym latem
To Warmia święcona katolickim władaniem
swych winnic wydaje owoce
Dziki kwiat wpada w płócienny worek
Podaruje memu winu swe moce
Wzlatuje o świcie skrzesana jak płomyk
Pszczoła w miododajnej malinie
Tańcem przyzywa wszystkie swe siostry
Chce miodem udział mieć w winie
Wodę ze studni okwiecam bzem czarnym
Zadaję miodu - leśnej patoki
Zaprawiam drożdżowym słońcem Tokaju
Niech czeka dwa długie roki
Winemś rozpoczął w Galilejskiej Kanie
Winem swych uczniów żegnałeś
W wina substancji wciąż pozostajesz
Wielebne mu miejsce obrałeś.