ledwo zwolnionych od etykietek
patelnia skwierczy, olej nagrzewa
krewetka ląduje, kot jeszcze ziewa
poczułem nagle nutkę zawodu
odbitą echem z głębin czeluści smrodu
odór wstrzemięźliwie rozdarł kuchni przestrzeń
gdy kota już wyzułem z nadziei czczych roszczeń
o kocie najsłodszy, ty mój bohaterze
gdzież się teraz szwędasz po nieludzkim psim skwerze
samotny, strapiony, innocent mej chciwości
wróć no wraz do domu, krewetką cię ugości
ryba z piekarnika - zza drzwi głośny dzwonek
dzwon czołem we framugę - z ryby ćwierćogonek
"wpychaj sam se chłopie te stare krewetki
będą do przełknięcia spod pożądnej setki"
i zwierzę człowiecze w czarcim dysonansie
decyzyjny dyslektyk, czy jak mumia w transie,
żołądek wyje - Junkersów rój w nalocie!
czy proboszcz da na setę dyspensę w wielki piątek?