Trzypozycje
Dołączył:2011-12-20 09:28:52
Miasto:Wroclaw
Wiek:43
Średnia ocen: 5
Głosów: 9
Komentarzy: 4
Mój kolega został skazany za pedofilię. Absolutnie wszyscy są przekonani, że chłopak krzywdził dzieci. Rodzina, koledzy, policja, wreszcie współwięźniowie. Siedzi i wie, że za 24 godziny zostanie zgwałcony. Jest zdruzgotany wydarzeniami ostatnich dni, wie że nie przetrwa gwałtu. Wymyśla, że umieści sobie w odbycie widelec. Gwałciciel pokłuje się i ustąpi. To dobry pomysł, ale oznacza pogodzenie się z aktem wstępnej penetracji. Wprawdzie lepsze to niż znoszenie gwałtu przez godzinę, czy dłużej, ale obecność penisa w odbycie, z widelcem czy bez, jest dla niego nie do przyjęcia. Rozważa wysunięcie szerszej końcówki, tak by napastnik pokaleczył się w momencie jeszcze przedinwazyjnym. Niestety, nawet lekko wystający fragment łatwo jest zauważyć i wyciągnąć. Ostatecznie decyduje się na system dwóch widelców, z których jeden tkwi w odbycie głębiej, a drugi lekko wystaje. Jeśli napastnik nie zauważy wystających widełek, to świetnie, jeśli zauważy i wyciągnie, pozostaje jeszcze ten lepiej ukryty. Trzeba tylko załatwić widelce. Niestety na obiedzie okazuje się, że sztućce wydawane są po parze na głowę i nie da się ich nie oddać pod koniec posiłku. Chłopak wraca z niczym, przestraszony, wymiotuje. Nazajutrz ma zostać przeniesiony do celi wieloosobowej, zgwałcony i umrzeć: najpierw jako mężczyzna, a później reszta. Przychodzi rezygnacja. Nagle chłopak podrywa się z miejsca. Napisze na kartce wiadomość dla gwałciciela i wsadzi ją sobie w tyłek! To jedyna możliwość. Kartki są, ale nie ma długopisu. Można użyć czegoś innego. Coś co brudzi. W celi nie ma niczego takiego, ale przecież może być coś z ciała. Co jest najbrudniejsze w ciele? Miód z uszu, kupa? Krew. Co napisać? MAM AIDS. Powinno zadziałać. W końcu rozdawanie więźniom prezerwatyw byłoby już grubą przesadą. Ale skąd ta kartka? Gwałciciele nie uwierzą, że AIDS samo generuje komunikaty na pogniecionej kartce w dupie. Lepsza byłaby imitacja urzędowego dokumentu, który stwierdzałby, że ten a ten jest chory. Chłopak ma rękę do szczegółów, w dzieciństwie sklejał najtrudniejsze modele, mogłoby się udać. Ale dokument pisany krwią? Nie przejdzie. Nagle olśnienie. List! ?Kochana mamo, bardzo Cię kocham. Pewnie domyślasz się, że jestem chory, a AIDS to nie przelewki. Postanowiłem zrobić coś dobrego z tą resztką życia, która mi jeszcze została. Dostałem się do więzienia i zabiorę ze sobą kilku skurwysynów. Twój syn?. Zasypia z kartką zaciśniętą w pięści. Budzi go brzęk kluczy. W ostatnim momencie wpycha list w jelito. Za głęboko. W drodze korytarzem próbuje się uspokajać, pocieszać, racjonalizować. Tyle że w zbiorowej celi już na niego czekają. Ból jest nie do zniesienia. List wypada pomiędzy jednym, a drugim gwałtem. Chłopak próbuje po niego sięgnąć, wręczyć oprawcom, ale przygnieciony oszalałymi ciałami nie jest w stanie wykonać ruchu. Najpierw pęka jelito, niedługo potem serce. Na pogrzebie kilka osób, prawie wszystkie z zawodowego obowiązku. Po miesiącu matka dostaje kopię listu. Długo czyta. Kilka razy próbuje się uśmiechnąć, mówi: "ja też Ciebie kocham synku", a z oczu płyną łzy wielkie i brzydkie jak Szczecin.