tylko stąpając po przestrzeni
milczącej pomiędzy strofami
zatapiam się w lej na tyle
miękki
ciepły
głęboki
by odczytać te dwa słowa
jak je natchnąć ...
kiedy na nie spojrzę spisane dziś
nie znaczą odpowiednio wiele
po tylu latach
kiedyś były oczywistością
nieskończenie niezrozumiałą
dzisiaj są nieskończonością
niepojętnie zrozumianą
tam jesteś
w bezkresie nocnego nieba
gwiazdą sięgającą mej duszy
zstąpiłaś do jej serca
i na zawsze pamiętam czym jest jedwab twych włosów
warkocz pszenicznej komety
tylko Ty jedna z całego nieba
a w oczach masz wszystkie gwiazdy
a ja teleskopem sakramentu
dopiero i wciąż
odkrywam nowe i nowe
najwdzięczniejszy obiekt badań
poddany szaleńczej kosmicznej burzy
czasem jej się opiera
więc czemu nie mnie
ja się Tobie też nie oparłem
nawet nie warto byłoby próbować
moje firmamenty należą do Ciebie
doświetliłaś je z siebie
a nie jak gospodarz
który dobrze rachuje
dziękuję Ci