wygięty na kole, miłością zatruty.
Próbuję patrzeć, Twój blask mnie oślepia.
Próbuję dotknąć, lecz strach mnie zwycięża.
Twoja obecność nie działa kojąco,
mozna powiedzieć, że działa niszcząco.
Jestem jak dziecko rzucone w otchłań
Uczę się pływać, w miłości doznań
I w tej odchłani, zaczynam tonąć
nie widzę przyszłości, widzę już koniec
Boję się, że tracę wyporność.
Boję się, że zginę gdzieś w głębi.
I gdy już dna stopami sięgam prawie.
Ty leżąc obok, na wiosennej trawie,
Unosisz mnie lekko powtarzając słowa,
Że Jestes szczęśliwa, że Jesteś gotowa