na głowie pióropusz, plan dzienny...
przy kawie maluję pazurki,
pogryzam w pół zdania chleb pszenny...
dylema przede mną na oścież:
czy "rani" - czasownik, czy może
niewiasta - vel rani wspaniała?
rozgryzam zagwozdkę jak orzech.
choć cała w pośpiechu i w biegu...
pomadka i rzęsy w dwie chwile.
do pracy! zegarek na przegub,
po drodze znów mega - motyle!
pozbierać się trzeba, ogarnąć,
pragmatyzm ułożyć w szufladzie...
a potem przy garnkach i praniu
napisać ze smakiem i swadą.
nieskładnie petycję ślę wenie
o rymów i liter szeregi.
w poezji pomieszać chcę szyki,
gdy w aucie mieszają się biegi.
gdy wieczór zaciągnie klimaty
pachnące maciejką i miętą
pochylę z zadumą niespiesznie
swe myśli nad frazą poczętą.