wytrawić podpinki rozchełstane gacie
wynaturzone onanizmem intelektualnym
jak płyną Gangesem
razem ze zwłokami panny Dekadencji
owłosione ma sutki
w kwas
niech trawi maczugi tępo ciosane
oralna degrengolada oddycha wieprzem
muchy stadami dziwkują im usta
organy płciowe wypełniają oczodoły
w przepaść
mózgi okraszone robaczym kałem
wezbrane napęczniałym wonitem
zgnilizną rajcujące wytryskują
duma międzynożna herszta zdzikłej bandy
rozrechotanego nad krwią noworodka
w czeluść
dusze zgryzające wstyd ze złamanego paznokcia
w kątach chat pod dziecięcym stołem
cichcem oczy panicznie wstecz rzucają
niepohamowane łzy z bezradności nienawistne
w niebyt
wy
stamtąd znajdziecie wyjście
i będziecie oczyszczeni
przytulam was w drodze
odbijcie się w końcu od dna
jest już bardzo blisko
amen